Rozdział 18
Perspektywa Camille
Dostałam kartę Nathana. Była cała w jakiś zapiskach.
- To karta chłopaka. Z niej wynika, że ma astmę i nie może
się przemęczać i w takim mądrazie będzie potrzebna mu stała opieka
- Trzeba się Nim zajmę. Naprawdę
Podpisałam kilka papierków i poszliśmy do salki, gdzie leżał
chłopak.
Był przykryty białą pościelą. Weszłam.
- Tylko proszę go nie męczyć – poinformował mnie doktor po
czym wyszedł
- Cześć Nathan – pocałowałam jego czoło – jak się czujesz ?
-Hej. Już lepiej- próbował wstać
- Nie wstawaj. Pomogę Ci. Jesteś może głodny?
-Tak trochę, ale nie chcę tego fu
Zaśmiałam się.
-Nie śmiej się, bo to prawda, wolę coś domowego.
- Może rosół
- O tak doskonale
- Poczekaj, zadzwonie do reszty, żeby przyszła Cię odwiedzić
okej ?
- Spoko
- Przyjdźcie do Sali numer 105. Będziemy czekać
- Zaraz będziemy – powiedział Siva
- Przyjdą.
Po chwili weszli do Sali Max, Jay, Tom z Kelsey i Siva z
Nareshą
- Siema młody – przybili sobie piątke z Maxem – nieźle się
urządziłeś, że tu wylądowałeś. Dobrze, że masz taką dziewczynę, która Cię
uratowała. A tak wg. Co się stało?
- Cześć. Nie wiem. Pamiętam tylko, że gdy wychodziłem ktoś
mnie popchnął na ścinę od przodu. Zobaczyłem tą kelnerkę. Nagle tylko czułem
ból i nic więcej. Opadałem jej na ramię. Czułem się zahipnotyzowany i nie
mogłem nic zrobić. Wtedy Ty mnie uratowałaś. Tylko tyle pamiętam. Obudziłem się
tutaj.
- Tyle to my też wiemy, ale dlaczego właśnie Ciebie. Tego
nie rozumiem i chyba się już nie dowiemy- powiedział Jay
Była już 19 godzina.
-Nath ja będę się zbierać. Przynieść Ci coś jutro? Masz się
nie przemęczać. Pamiętaj
- Okej, amożesz mi przynieść pare ciuchów, które mam w domu
i czapunie? – spyta tak słodko
- Dobra przyniosę. Dobranoc
- I też ubierz ten naszyjnik. Który Ci kupiłem
- Wszystko dla Ciebie – powiedziałam i wyszłam jak cała
reszta
------------------------------------------
Dłuższy dla umilenia świątecznego czasu !