Na początek, bardzo przepraszam, że tak długo nie dodawałam nic, ale mam pustke, nie mam czasu.....bardzo przepraszam, ale fajnie, że ktoś komentuje w ogóle bloga, nie spodziewałam się-zaskoczyliście mnie ;D
Rozdział 56
Obudziłam się. Wstałam z kanapy gdzie spał Nathan i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Jejkuu już 20:05, ale czas szybko leciał. Spoglądnęłam na kanape obok, gdzie kilka godzin temu spała młodziutka para. Nie było ich tam. Poszłam do sypialni, ale nie było mi łatwo. Spali sobie smacznie. Nagle poczułam miły i ciepły dotyk na ramieniu. Nath. Kto by inny.
- Co tutaj robisz? Nie ładnie tak. - pocałował moje usta
- Tak patrzę na nich...
- Wiesz z tego co pamiętam też tak wyglądaliśmy kilka tygodni temu. - Mówił prawdę. Było tak. Ale to jak Jay i Caroline się kochają to było piękne. Oni nie byli zwykłą parą. Cudownie wyglądali, podobnie jak Tom i Kelsey, czy Siva z Nareeshą.
- Kochasz mnie? - zapytałam chodź wiedziałam, ale chciałam usłyszeć to jeszcze raz
- Kocham... Kocham bardzo.
Nasze usta się połączyły. Objęłam jego twarz, a on dłonie położył na udach.
- Ja Ciebie też.
Co jakiś czas zadaje sobie pytanie ''Jak nasze drogi się połączyły?'' Nie wiem. Przeznaczenie? Trafienie losu? Może tak być? Może kiedyś się dowiem. Chwilę później czułam przyśpieszony ciepły oddech. Nie powinniśmy tutaj - pomyślałam
- Nath...nie tutaj...to nie...miejsce...chodźmy do Ciebie - nie mogłam powiedzieć, bo Nathan coraz nachalnie mnie całował.
- Ale szybko - wybiegliśmy z domu Jaya i pognaliśmy do Nathana.
Perspektywa Nathana
Nie wytrzymałem tej...tego za bardzo mnie do niej kusi. Musiałem zrobić coś szybko. Wbiegliśmy do domu.
Perspektywa Camille
Nathan zamknął drzwi. '...
Objął moją twarz, kiedy ściągnęłam jemu bluzkę. Zakręciło mi się w głowie, ale nie dawałam znaków. Nogi zrobiły mi się jak z waty i opadłam na jego ramię.
- Co Ci jest? - zapytał mnie, ale nie dałam rady nic powiedzieć. Sama nie widziałam co mi jest. Zamknęły mi się oczy...
Gdy otworzyłam oczy Nathan kucał przy mnie ze szklanką obok kanapy.
- Masz. Pij. - to brzmiało jak rozkaz, ale chciało mi się pić, więc wzięłam od niego szklanke z wodą. Usiadłam poturecku. Nath przykrył mnie kocem i sam gdzieś poszedł. Jego zachowanie było dziwne. Nathan przyszedł i przykucnął. Uśmiechnął się.
- Camille... nie było czasu, żeby to zrobić oficjalnie, ale teraz będzie. - zza pleców wyciągnął małe pudełeczko. - Czy wyjdziesz za mnie?
Rozdział 57
Wstałam?! Nie! Zeskoczyłam!
-Nath...pewnie, że tak! - pocałowałam go. Zakręciło mi się w głowie i usiadłam.
- Bardzo się cieszę, ale nie możesz tutaj tak leżeć - wziął mnie i zaniósł do łóżka - tutaj sobie możesz spać. - uśmiechnął się i przykrył mnie.
- Trochę jestem zmęczona.
- Ja też, ale wezme tylko prysznic i zaraz wrócę! -wybiegł do łazienki.
Ułożyłam się wygodnie. Szybko Nathan się umył, tak jak mówił.
- Przez to, że kręciło Ci się w głowie, nie założyłem Tobie pierścionka. - to prawda. Przysiadł się do mnie. Wyciągnął z pudełeczka i założył mi na palec.
Foto- miałam dodać, ale zgubiałam bardzo ładny, postaram się w następnej notce dodać ..
- Śliczny! Dziękuję. - przyciągnęłam jego podbródek i pocałowałam go jeszcze raz. Nath położył się koło mnie. A ja położyłam głowę na jego klacie.
-Nath?
-Myy?
-A co ślubem?
-Już przygotowałem. Jest za dwa tygodnie.
-Szybko to załatwiłeś! Cwaniak z Ciebie.
Kleiły mi się już oczy. Zasnęłam.
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek 3.39. Nathana nie było przy mnie. Co najgorsze był na balkonie. - Miał dom ma parterze, ale z balkonem. Ładne widoki. - trzymał coś w dłoni, a na parapecie coś leżało...
Dalej 57
To było to, co przyprawia mnie o zawrót głowy, zawsze. To był powód moich zawrotów. Nie wytrzymałam i łzy zleciały mi po policzku. Wyszłam do kuchni i usiadłam przy stoliku. Zaraz zauważy, że mnie nie ma, ale mnie to nie obchodziło w tej chwili. Zamknęłam oczy. Usłyszałam trzask zanikających się drzwi, a potem ten won. Idzie tu.
- Czemu nie śpisz? - zapytał tak spokojnie jakby nie wiedział o niczym. Nie odezwę się. Ściągnęłam z dłoni pierścionek zaręczynowy, który kilka godzin temu założył mi go. - Co Ty robisz?
- Chyba zrywam zaręczyny, jak widać.
- Ale jak to?
- Co się głupio pytasz!? Odpowiedź domyślisz się! Myślałeś, że się nie dowiem?! - zaczął się zastanawiać.
- Ale naprawdę nie wiem o co Ci chodzi.
- O to. - zaprowadziłam go na balkon i wskazałam pudełko.
- Ale...
- Nie ma żadnego, ale. Wiedziałeś, że nie nienawidze tego, nie możesz!
- Przepraszam!
- Ile razy będziesz jeszcze przepraszał?! Mam tego dość! Chociaż mogłeś mi powiedzieć...
- To Jay i Tom...
- Mów dalej...- uspokoiłam się trochę, chcę znać prawde
- To oni...oni mnie przekonali. To mnie tak skusiło.
- A przyznasz się choć od kiedy?
- Pare dni.
- Nathan... - nie mogłabym bez niego wytrzymać. Wybacze mu, ale to ostatni raz. Przytuliłam go. Niestety ciuchy jego też tak pachniały.
- Naprawde przepr... - przerwałam mu
- Pocałuj mnie! - nie wiem czemu to powiedziałam, coś we mnie pękło. - Całuj! Kocham Cię!
Wziął i najczulej jak nigdy w życiu mnie pocałował, a do płuc dostał się nie wielki dym....
_________________
Tyle .... Domyślacie sie trochę przebiegu zdarzeń... Nie wiem kiedy następne rodziały będą.