Rozdział 62
W pewnej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Zakręciło mi się w głowie. Nath złapał mnie. Ale nie posadził tylko zaczął całować moją szyje. Kątem oka widziałam jak Tom z Kelsey odchodzą z resztą z mojego domu. Zostaliśmy sami. Wiedziałam, że Nath będzie oczekiwał czegoś.
- Mam bitą śmietanę...-wyszeptał mi do ucha
- Ale ja nie mogę...
Nadranem się obudziłam w Natha koszuli, w której był ostatniej nocy. Usiadłam. On sobie jeszcze spacznie spał. Przetarłam oczy i po ciuchu wstałam. Udałam się do łazienki. Ciepła woda była idealna. Nagle poczułam czyjeś ręce i oddech. Nath...
- Jak już tu jesteś - pocałowałam jego usta - umyjesz mnie?
Umyliśmy się. Nathan nie miał co ubrać. Ale ja za to miałam dla niego bluzkę z Super Manem.
Nathan postanowił obejrzeć nasz nowy dom. W pośpiechu zjadł kanapki, które mu przygotowałam.
- Kiedy wrócisz? - spytałam. Nath się obrócił.
- Nie wiem. Spróbuje jął najszybciej. - pocałowaliśmy się. Czułam coś dziwnego jakby to był nasz ostatni pocałunek...
- Kotku uważaj.
Nathan wziął w dłoń klucze do samochodu i wyruszył. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek. Myślałam, że go już nigdy nie spotkam, ale...wrócił. Otworzyłam drzwi. To Niall. Przystojny blondynek.
- Cześć...hmm. Co tu robisz?
- Cześć. Przyszłem pogadać. - wpuściłam go do domu wprowadzając go do kuchni. Dziwnie się czułam obok niego. - pamiętasz ostatnio jak Was przepraszałem? To nie było szczere. Teraz to wiem. Ja się....ja się zakochałem...przepraszam...
Przerwał nam telefon. Odebrałam. Odebrało mi głos...
- Witam. Pan Sykes..miał wypadek. Niestety. Śmiertelny. Przykro mi bardzo. Uderzył w drzewo, które się zawaliło... - nie mogłam tego słuchać wyłączyłam się. Niall zauważył, że jest coś nie tak...
--------------
I już 62. Przepraszam, że takie krótkie, ale kompletna pustka.